wtorek, 5 września 2017

Latające psy | 2/09/2017

Heeejka kochani! Dziś post typowo opisowy, więc weźcie popcorn i kakałko! ^^

Od zawsze chciałam pojechać do Wawy na jakiś psi piknik, ale no tak samemu... ? :/ I co ja będę tam niby robić, tak łazić bez sensu to trochę tak... głupio... Ale kiedyś musi być ten pierwszy raz, c'nie? :D

Generalnie nie planowałam jechać na LP, ponieważ ani ja, ani Xena nie jesteśmy fankami takich imprez, a jednak pojechałyśmy. Dlaczego?

Jakiś czas temu pisałam na jednej z psiejskich grupek odnośnie jakiś psich eventów w Wawce i okolicach, i w ten oto sposób poznałam Kasię oraz jej suczkę Lukę, i jakoś tak wyszło, że się zakolegowałyśmy. Niestety piknik, na który mnie zapraszała Kasia został odwołany, ponieważ pogoda nie dopisała, ale no... to nie temat na tego posta. :P Generalnie bałam się wziąć Xenę do Warszawy, ponieważ jest to dość długa podróż dla psa niepodróżującego zbyt często, ale mimo wszystko, stwierdziłam, że raz się żyje i chyba nie będzie tak źle... ;>

Więc może od początku, czyli jak wyglądało nasze pakowanie się i jak to wszystko przebiegało?

Generalnie wcześniej nie było pewne czy Kasia z Luką będą mogły być, więc miałam się spotkać z drugą Kasią, tym razem od Precla, jednak plany się trochę zmieniły i spotkałyśmy się z Kasią od Luki, z Kasią od Precla niestety się minęłyśmy.

Ogólnie ogarnęłam rzeczy i spakowałam je dzień wcześniej, tym razem postawiłam na minimum *bo "im więcej rzeczy mamy, tym większa szansa, że którąś z nich zgubimy" a ja mam dość gubienia rzeczy xd*, ponieważ wzięłam tylko szelki, smycz, obrożę *w razie gdyby Xena miała zdejmowane szele jakby chciała pobiegać* typowo - książeczkę zdrowia, kagan, woreczki, smaczki, mop, piłkę, miseczkę na wodę, wodę, no i oczywiście hajsy, bo co to by było za życie bez nich... A! I wzięłam jeszcze bandaż na wszelki wypadek,*przezorny zawsze ubezpieczony* bo znając moje możliwości to się może *mi* przydać. xD

Pogoda z rana była fatalna, totalnie fatalna. Moi rodzice próbowali odwlec mnie od tego pomysłu, ale ja, jak to ja, musiałam dopiąć swego. Może to i dobrze?

Wyruszyłyśmy z Mszczonowa o 8:10, by dotrzec na pociąg na 8:43 z Żyrardowa do Warszawy. Podróż nie była idealna, Xena się mega stresowała, a ja nie umiałam jej pomóc i martwiłam się, że coś jej się stanie. Xena zaczęła drżeć i dyszeć, teoretycznie mogła drżeć bo troszeńkę zmokła na porannym spacerze z tatkiem, ale no kurcze w pociągu nie jest zimno... Miałam ochotę to wszystko rzucić, wysiąść na pierwszym lepszym przystanku i wrócić do domu. Możliwe, że głupio postąpiłam, że tak nie zrobiłam i naraziłam psa na stres i zagrożenie zdrowia *lub nawet życia :>*, ale to w końcu jej pierwszy raz i to bez tatka *bo tatek zawsze z nami podróżował, a tym razem pojechałyśmy same, więc może wyczuła mój stres, stąd taka reakcja?*, ale czasu się nie cofnie. Wysiadłyśmy sobie w Wawie, pierwsza reakcja Xeny? "- Ziemia! Ziemia! Ziemia! Moja ukochana ziemia!" Niestety to nie była koniec naszej podróży, musiałyśmy zmierzyć się jeszcze z najgorszym, czyli metrem  i... ruchomymi schodami, których się mega, mega boję *tak to jest jak się ogląda filmiki gdzie pod kobietą zarywają się schody ruchome... co sie zobaczy to się nie odzobaczy!*, ale wzięłam pannicę na ręce *aby zmniejszyć ten już ogromny stres* i w sumie... nie było tak źle, chyba... ;>

Oczywiście nie obyło się bez wkurzających ludzi! Jest to rzecz, która chyba najbardziej irytuje... Przynajmniej mnie. Teoretycznie nie powinnam narzekać tutaj, bo wiecie ludzie są różni, często niepełnosprawni i nie powinno się oceniać książki po okładce, ale no... Zacznijmy od pociągu.
Jedziemy sobie z Xen, Xen ma stresa, siedzi mi na kolanach. Wchodzi jakiś pan, zaczepia mnie i psa, więc Xen staje w mej obronie i szykuje się do warknięcia, ale ok, facet siada i jest ok. Na chwilę... -.- Później znów zaczepia mi psa milionem cmoknięć i nawoływań... Ugh!!! $%^&* Proszę grzecznie szanownego pana, żeby zostawił w świętym spokoju mnie i mojego psa, że po prostu sobie tego ani ja, ani mój pies nie życzymy, ale jak widać, do niektórych to nie dociera. $%^&* Ale na szczęście wyszedł kilka przystanków przed nami, więc miałyśmy *powiedzmy, bo Xen cały czas była zestresowana ;-;* ten nasz święty spokój... I w sumie później już było ok. W metrze jakaś babka namierzała mnie zabójczym wzrokiem, tak jakbym jej ojca siekierą zabiła, bo przecież to coś złego, że pies jedzie w kagańcu, na kolanach pańci, bo tak się czuje bezpieczniej, ale no cóż, dojechałyśmy, przetrwałyśmy.

Iii nadchodzi ten piękny moment, gdy dojeżdżamy na stację Pola Mokotowskie i spotykamy tę oto sunię oraz jej pańcię, wspomnianą wcześniej Kasię oraz Natkę - znajomke Kasi. ^^ Miałam spore obawy, ponieważ Luka jest sunią w typie owczarka niemieckiego, a Xena boi się psów tej i w typie tej rasy, ale ku mojemu ogromnemu zdziwieniu, Xenie przy Luce zszedł cały stres i stała się całkiem innym psem, w tę pozytywną stronę! O.O
W drodze do parku, jak i w samym parku Xena *w przeciwieństwie do pikniku w grodzisku* miała ogon praktycznie cały czas w górze, więc jest progres! *.*
Owszem, zdarzały się sytuacje, gdzie jakiś pies np. szczeknął, albo warknął na drugiego, Xena ma odruch chowania się za mnie i "pańcia ratuj!", ale pracujemy nad tym, choć spoooro pracy jeszcze przed nami, to myślę, że się nam to uda. Kiedyś na pewno! ;)

Generalnie najpierw przeszłyśmy się tak ogólnie po terenie, obaczić co i jak, Kasia kupiła sobie dekle, a ja obczajałam jak Xena wyglądała by w szelkach typu Front Range i powiem Wam, że wydają się bezpieczniejsze od juliusów, choć póki co chcę do nich zakupić pas dyspersyjny, by zabezpieczał przez przełożeniem głowy przez górną pętlę i myślę, że póki co nie będę szaleć, ale to tylko póki co, kiedyś jej kupię front range albo wersję security... :P
Gdzieś w tzw. "międzyczasie" zrobiłyśmy sobie wspólne focie z Puriną Adventuros w tle, bo dzięki promowaniu, można było wygrać saszetkę na smaki dla naszego pupila! ^^ Ciekawy patent na zdobywanie klientów! ^^

Spotkałyśmy też wiele mniej lub bardziej znanych i lubianych przez nas psiarzy, ale wiecie, tak niegrzecznie trochę się nie przywitać... :P

Później podeszłyśmy do stoiska adopciaków, by wziąć specjalną chustę i przypinkę na marsz adopcinkowy, bo warto adoptować psiaki! Mimo, że Xena nie jest adoptowana, to w przyszłości chcę adoptować kilka piesów bo wiecie - może całego świata nie da się zmienić, ale można zmienić świat temu jednemu psu *lub kilku psom* i dać mu *im* całkiem nowe życie! ♥

To było jakoś koło 10 z groszami.

Następnie Kasia z Luką były umówione na sesję zdjęciową u Moniki - koniecznie zajrzyjcie, bo Monia robi geeenialne zdjęcia! Może nawet szczur gdzieś tam się znajdzie, choć Xena szczerze mówiąc, kariery fotomodelki to ona nie zrobi... chociaż, kto wie? xd
Koło godziny 12 poszłyśmy na marsz adopcinkowy i Xena, tak, Xena! Szła wśród masy psów, co jest dla mnie takie wow, bo mój pies? Taki normalny? Nie chowający ogona pod tyłek, tylko merdający nim na widok innych psów? Heloł! Ktoś mi psa podmienił? xd
No i... kurczak od ciotki zawsze lepszy niż pańci ciasteczka z jabłkami, to to pańci blee, ciotka ma lepsze! :P

A tak odnośnie tego podmieniania psa... Uwierzcie mi na słowo, bo *(nie-)mądra ja* nie zrobiłam zdjęcia, ale spotkałyśmy bliźniaczkę jednojajową Xeny! Miała na imię Astra i spotkałyśmy ją podczas marszu adopciaków.

Jeśli kojarzycie tę suczkę lub jej właścicielkę, piszcie proszę do nas na fb! Baaardzo nam na tym zależy! Z góry dziękujemy za pomoc!
EDIT 5/09: znaleziona! ^^

Ale... lecimy dalej!

Później po marszu poszłyśmy połazić jeszcze, spotkałyśmy Sylwię z Alvinem, Julkę i Wiktorię, i... masę innych osób, których imion nie pamiętam. :( Przepraszam! ;<
Pogoda przez cały dzień zbytnio nie dopisała, praktycznie cały czas padało, ale mimo to, uważam, że to jeden z najlepiej spędzonych dni w moim życiu!

Koło godziny piętnastej Kasia z Luką oraz Natką musiały już wracać, ja też miałam już wracać, ale dryndnęła do mnie Julka i Sysia z Alvinem, i wsiadłyśmy wspólnie całą 7 do metra. Kasia z Lu i Natką wysiadły na innym przystanku, a my pojechałyśmy do końca, w końcu socjalu nigdy za wiele. :D
Później razem z Sylwią i Alvinem odwiozłyśmy Julkę na jej przystanek, a następnie wróciłyśmy do metra, by powrócić do śródmieścia. *nie-* Mądra ja pomyliłam przystanki, bo czekałam na śródmieście, a przecież w metrze jest centrum a nie śródmieście... o tyle dobrze, że metro jest co chwilę i nie trzeba dużo łazić, by trafić na kolejny pociąg, bo jest najczęściej *albo i zawsze?* po drugiej stronie peronu... ;)

Po dotarciu do centrum i ogarnięciu swojego przystanku, odprowadziłyśmy Sylwię i Alvina, pożegnałyśmy się i poszłyśmy na swój pociąg. Powrót już był spokojny, Xena sobie kimała w pociągu, fakt faktem, samo wejście do pociągu było tragiczne, Xena przy wejściu na peron zaczęła mieć cykora i nie chciała w ogóle iść, więc musiałam ją wziąć na ręce, a w sumie i tak ją wnoszę, więc no. I tak bym musiała wziąć ją na ręce. Ale musimy nad tym podróżować, bo tutaj akurat miałam tylko plecak i ją, a co gdybym miała jeszcze walizkę i torbę z bagażem? Niezbyt kolorowo. xD Ale chociaż w pociągu miałyśmy miłą towarzyszkę Gosię. ^^

Po dotarciu do Żyrardowa jakieś 40 minut później trochę *bardzo* się zasmuciłyśmy, bo autobus nam uciekł 20 minut wcześniej, a następny był dopiero za godzinę... x.x Ale no cóż, innego wyjścia niż czekać nie ma. Przeszłyśmy się do pobliskiego parku, by jakoś umilić sobie to godzinne czekanie na autobus.

Zmęczone *życiem* ale szczęśliwe wróciłyśmy jakoś po 20 do domu, Xena po powrocie walnęła w kimonko, ale mimo wszystko jeszcze wieczorkiem poszłyśmy na spacer.

Razem zrobiłyśmy jakieś 21 km na nóżkach i przejechałyśmy ponad 100 km. Chyba najlepiej zakończone wakacje wszech czasów! ^^

Osobiście nic nie kupowałyśmy, nad czym teraz, po dłuższym reasumowaniu ubolewam i stwierdzam, że trochę szkoda, bo na początku były chyba pupsowe dyski, te zwykłe i mogłam jej kupić, ale no cóż, nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem, może za rok kupię. :P

Ale nie wróciłyśmy też z pustymi rękami, bo dostałyśmy smaczki, próbki karmy, chustkę oraz przypinkę adopciakową i wyżej wspomnianą saszetkę na smaki.
A Wy byliście na Latających Psach? A może jesteście bywalcami innych psich eventów? Wasze psiaki lubią podróżować? Podzielcie się z nami w komentarzu! ^^

Dziękujemy za przeczytanie! Do napisania! NX Team 🐾

1 komentarz:

Podziel się swoim zdaniem z innymi! ♥

Projekt i wykonanie: Natalia Sadkowska | Xena. Mała czarna. 2017 ©